Lekkie Rymy

Fryzjer

Do fryzjera konik wpadł
grzywę mu potargał wiatr.

Fryzjer w środkach nie przebiera –
grzywę obciąć chce do zera.
Cmoka głośno i biadoli,
wziął nożyce – będzie golić.
Opamiętał się wnet konik,
dalej poszedł z wiatrem gonić.
 
Do fryzjera  koza wpadła –
sierść zlepiła, kiedy jadła.
W sierści siedzi rzep na rzepie.
Fryzjer już nożyce klepie.
Krzyczy głośno: „Wielkie nieba,
nie ma rady, golić trzeba”.
Koza słysząc plan fryzjera –
szybko nogi za pas wzięła.
 
Do fryzjera wbiegła świnka –
w błocie brudna jej szczecinka.
Fryzjer duma, patrzy z góry.
„Muszę zgolić ją do skóry”.
Mówi do niej jak w obłędzie:
„Nie ma wyjścia – łyso będzie”.
Świnka rzekła: „chrum” i „kwik” – opuszczając zakład w mig.
 
Do fryzjera przyszedł kret,
by mieć krótsze futro wnet.
W ziemi spędza całe dnie –
długie futro gniecie się.
Fryzjer radzi z błyskiem w oku,
by wygolić sierść mu z boków.
Kret nic nie rzekł – jak to kret –
do swej dziury uciekł wnet.
 
Do fryzjera wpadła lama,
chcąc być piękna niczym dama,
chcąc mieć długie z tyłu loki
a na górze cztery koki.
Fryzjer radzi jej powoli,
że najmodniej się wygolić.
Lama wstała z gracją z krzesła
i wyniośle w dal odeszła.
 
Do fryzjera wkroczył lew,
w grzywę wplątał mu się krzew.
Fryzjer radzi: „najwygodniej –
zgolić wszystko – będzie chłodniej.
I nic się już nie zaplącze:
ani krzaczek, ani pnącze.”
Fryzjer już nożyce głaszcze,
wytnie grzywę – a z nią chaszcze.
Lew pomysłu nie pochwalił –
ryknął, po czym się oddalił.
 
Fryzjer duma siedząc sam:
„Jak zarobić teraz mam?”
Jak strzyc, czesać – nie rozumiał –
sam był łysy – więc nie umiał.