W ogrodzie wiewiórka orzech schowała.
Lecz gdzie go ukryła? W mig zapomniała.
Głowi się, szuka, gdzie tylko może –
jakby pod ziemię zapadł się orzech.
Kitą zeschnięte liście przerzuca,
staje na łapki, to znów przykuca.
Kroczy przez ogród od płota do płota,
mijając pokrzywy i skacząc przez błota.
Czasem po paszki zapada się w ziele,
co nie pielone w ogrodzie się ściele.
Sądząc po wielce strapionej minie,
orzeszek zaginął w tej zieleninie.
Nic nie znalazłszy, ustala krótko:
ziemię przeglądać grudka za grudką.
Słońce powoli na zachód drepcze.
Wiewiórka kopie i przestać nie chce.
Gdy noc nastała wiewiórka ziewnęła,
przestała już kopać i oddech wzięła.
Zmęczona usiadła na drzewo brązowe,
zerkając wokół, stuknęła się w głowę.
Bo właśnie sobie już przypomniała,
że wczoraj orzech z ogrodu zabrała.