Lekkie Rymy

Rak

Pewien elegancki rak

raz w niedzielę włożył frak.
Wziął cylinder i lakierki
i tak szedł w ocean wielki.
Ledwie przeszedł metrów dwa,
gdy się ktoś na niego pcha.
Skrobie mu w lakierkach pięty, 
przy tym gwiżdże jak najęty.
Zerka zły przez ramię rak,
kto się zachowuje tak?
Tuż tuż za nim, byle jak,
dziarsko maszeruje krab.
Fuknął rak, przyspieszył chód
i odsunął się jak mógł.
Przeszedł kroki trzy – nieduże –
i się znalazł w piachu chmurze.
Zdenerwował się Pan rak,
gdy kurz opadł mu na frak.
Zdjął cylinder, strzepnął pył
i zakaszlał ile sił.
To krewetki – łobuziaki –
kopią dołek wielki taki!
Skręcił rak wnet obok skał,
myśląc: „będę spokój miał”.
Poszedł, tylko znów niebawem
w coś zaczepił się rękawem.
Koralowce ostrym brzegiem 
pruły ubiór ścieg za ściegiem.
A im bardziej szarpał się,
to tym bardziej było źle.
W końcu wyrwał się z horroru,
zostawiając pół ubioru.
Wtedy, raz ostatni rak,
włożył elegancki frak.