Lekkie Rymy

Muszka

W futrynie okna, na parapecie,  gdzie promyk słońca zaglądał w lecie
a zimą grzało ciepło z kominka,  mieszkała pewna Musia Rodzinka.
Rodzice – Muchy żyjące statecznie oraz ich Synek niesforny wiecznie,
którego trzeba było pilnować, bo lubił czasem połobuzować.
Nie słuchał się Taty lub bardzo rzadko, to samo było również i z Matką.
Muchy po cichu w kuchni siedziały, nikomu więc w oczy się nie rzucały.
I nawet mieszkańcy domu owego, Much wcale nie znali Drogi Kolego.
Gdyby zaś Muchy w kuchni wykryli, od razu precz by je wypędzili.
Pewnego ranka, gdy świat tonął w rosie, Muchy ujrzały w kuchni gosposię,
która zapewne z targu wróciła, bo ogrom toreb ze sobą wnosiła.
I wnet zaczęła na stół wykładać wszystko, co można ze smakiem zjadać:
tak więc bułeczki jeszcze gorące i konfitury do nich pachnące,
jajka i grzyby, przyprawy i zioła, nikt chyba więcej wymienić nie zdoła.
Na koniec wyjęła owoce, warzywa i kawał pięknego na obiad mięsiwa.
Muchy zerkały na wszystkie cuda, myśląc, że najeść też im się uda.
A najciekawszy był Synek Musi, którego od zawsze jedzenie kusi.


I właśnie teraz ze szpary wychodzi i w stronę jedzenia na palcach podchodzi.
A właśnie najbliżej sery leżały i po nich chodzi Bohater nasz mały.
Wtem się gosposia do stołu odwraca, chwyta jedzenie i znów zawraca,
gdyż do lodówki wszystko pakuje. Muszka się w serze schować próbuje.
Wtedy go właśnie Rodzice dostrzegli, niestety w porę już nie dobiegli,
bo Synek wraz z serem w lodówce ląduje, gosposia za serem drzwi zatrzaskuje.
Rodzice od razu naradę zwołują, za wszelką cenę ratunku próbują.
Bo przecież w lodówce jak wszyscy wiecie, najzimniej jest prawie na całym świecie.
Tymczasem Muszka w lodówce siedzi, wszystko wokoło uważnie śledzi,
lata od góry po półkach z radością, zdumiona jedzenia olbrzymią ilością.
To na owocach rozsiada się dumnie, objada co może, jak szybko umie.
To znów spoczywa na rybie wędzonej, to wącha resztki kury smażonej.
To na karkówce wszerz się rozkłada, to ciasta z wczoraj kawałek podjada.
Radość się jednak powoli studzi a nawet dreszcze leciutkie budzi,
bo Muszka w lodówce się przecież znajduje a tam od zawsze zimno panuje.
Muszce już zmarzły uszka i nóżki a teraz marzną od palcy koniuszki.
Trzęsie się Muszka od głowy po pięty, cały od zimna ma tułów napięty.
Szuka więc miejsca gdzieś do schowania, by się ratować od chorowania.

Wchodzi na tacę, pod liście kapusty i się zawija w nie niczym w chusty.
Tymczasem Rodzice już wymyślili, jak Muszkę ratować w tragicznej chwili.
Zerwały się obie z bzyczeniem głośnym, wnet poleciały torem ukośnym
i prosto na mięsie usiadły z plaskiem, na co gosposia z ogromnym wrzaskiem
obie muszyska przegania nieskładnie, machając ścierką tam, gdzie popadnie.
Muchy nie dają wciąż za wygraną, wdrażają metodę zaplanowaną
i jeszcze z większym zapałem do pracy, latają w kółko nad mięsem na tacy.
W końcu gosposia cierpliwość traci, nie po to tyle za mięso płaci,
by teraz Muchy je całe brudziły, siadały na nim i się gościły.
Mięso wraz z tacą chwyta na ręce i do lodówki leci czym prędzej.
Drzwi szybko otwiera, światło się świeci a para Musia nad głową jej leci.
Gdy tylko drzwiczki się otwierają, Muchy z sił całych w lodówkę wołają:
„Uciekaj Muszko szybko z lodówki, nim zamkną się obie drzwiczek połówki”.
Muszce nie trzeba mówić dwa razy, gdyż już do zimna nabrała odrazy
i wnet się zrywa spod liścia kapusty, omija gosposi podbródek tłusty
i szybko znika w okna futrynie. Wie, że jej kara dzisiaj nie minie.


A morał nie jedna osoba już rzekła:
ciekawość to pierwszy stopień do piekła.