Miała księżniczka różową sukienkę,
błyszczące buciki, rajstopy piękne,
koronę z diamentem i spinki nowe
no a na głowie – istne sitowie.
Nie chciała księżniczka czesać się wcale:
zarówno na co dzień, jak i na bale.
Obawy miała, że grzebień z zębami,
może ją pożreć razem z włosami.
Czy był ze złota, czy też ze srebra,
czy cały szklany, czy tylko z drewna,
gdy zbliżał się do niej, tak uciekała,
że suknią korytarz zamkowy zmiatała.
I piękne niegdyś księżniczki włosy,
co lśniły w słońcu – jak zboża kłosy –
tak się splątały i tak zasupliły,
że cały swój złoty blask utraciły.
I dnia pewnego przy łóżku księżniczki
szczerzył się grzebień a obok nożyczki.
Choć trudny wybór księżniczka miała
to ostatecznie grzebień wybrała.